Ugotowany na twardo – Biegi w Rogoźniku 2025

Ugotowany na twardo – Biegi w Rogoźniku 2025

Nazbierało się trochę zaległości, więc wypadałoby to nadrobić. Powróćmy zatem do czerwcowych wspomnień (czy raczej – ja do nich powrócę, a Wy się z nimi przywitacie dopiero po raz pierwszy) z mojego przedostatniego startu, czyli Półmaratonu Dorotki z Plusem, który się odbył 14 czerwca w ramach Biegów w Rogoźniku.

Biegi w Rogoźniku

Biegi w Rogoźniku to lokalna impreza, w której miałem już przyjemność wystartować – w 2021 roku zwyciężyłem na dystansie 11 kilometrów. Tym razem chciałem ponownie pobiec mocno, ale na niemal trzykrotnie dłuższym dystansie (ok. 32 km i 700 m przewyższeń). Półmaraton Dorotki z Plusem był dla mnie startem o kategorii C. Oznacza to, że bieg ten nie należy do najbardziej istotnych w trakcie sezonu (w przeciwieństwie do startów A i B). Jest realizowany jako bardzo mocny trening i nie ma żadnego odpuszczania obciążeń treningowych przed. Chodzi o to, żeby na zmęczonych nogach dać z siebie więcej, niż jest się w stanie samemu na treningu.

Idzie solidna robota

Obciążenia treningowe przed Biegami w Rogoźniku były dla mnie rekordowe (patrząc na dotychczasowe treningi górskie). Jeśli chodzi o bieganie, to tygodnie poprzedzające start prezentowały się następująco:

DystansSuma przewyższeń
19-25 maja80,56 km4069 m
26 maja – 1 czerwca54,14 km3395 m
2-8 czerwca82,62 km2991 m
9-15 czerwca82,44 km2708 m

Do tego dochodziły treningi na rowerze:

DystansSuma przewyższeń
19-25 maja24,06 km214 m
26 maja – 1 czerwca37,43 km278 m
2-8 czerwca51,45 km430 m
9-15 czerwca65,72 km454 m

Liczby (szczególnie pod kątem biegania pod górę) były wysokie i czułem to w całym ciele. Choć pojedyncze treningi same w sobie nie były bardzo wymagające, to czułem, że każdy kolejny trening dokładał cegiełkę do całościowego zmęczenia. Z każdym dniem moje nogi coraz bardziej zamieniały się w drewniane kołki 😀 Ale tak miało być. Do docelowych startów jeszcze kilka tygodni.

Wszystkie kary na mnie idą

Kolejny wyzwaniem, z którym przyszło mi się zmierzyć, był samotny wyjazd na bieg. Hania niestety nie mogła wybrać się na wycieczkę ze mną (może za rok się uda!), więc byłem pozbawiony supportu fizycznego. Na szczęście wsparcie mentalne można też uskuteczniać zdalnie!

Im bardziej zbliżał się dzień startu, tym bardziej zaczynała mnie stresować pogoda. Gdy zapisywałem się na ten bieg, to jakoś tak nie do końca zakodowałem, że to jest popołudniowy bieg w czerwcu. Jeśli miałbym powiedzieć, co jest gorsze od popołudniowego biegu w czerwcu, to są to dwie rzeczy – popołudniowy bieg w lipcu i popołudniowy bieg w sierpniu. Poranne biegi mają to do siebie, że zwykle kończy się przed południem, ewentualnie wczesnym popołudniem, więc jeśli zahacza się o upał, to zwykle są to jego nieśmiałe, początkowe fazy. Starty późniejszym popołudniem zwykle oznaczają bieg w nagrzanym powietrzu. I nawet jeśli termometry wskazują o kilka stopni mniej niż w południe, to całodniowe grzanie daje się mocno we znaki.

Do tego wszystkiego należy dodać fakt, że fatalnie znoszę upały. Na ogół jest tak, że w przypadku gorących startów wszyscy zawodnicy biegną nieco wolniej. Niestety w moim przypadku efekt ten jest jeszcze bardziej wzmocniony. Tracę więcej niż pozostali. Znacznie lepiej czuję się w zimnie, deszczu i śniegu niż w tropikach.

Pierwsza iskra

W Rogoźniku już na rozgrzewce czułem, że osoby odpowiedzialne za ogrzewanie w okolicy, dołożyły solidnie do pieca. Mam nawet dowód w postaci wiadomości do Hani:

Pomimo tego byłem raczej pozytywnie nastawiony. Zwykle dobrze mi idą takie starty bez wielkich oczekiwań, które są przystankiem i urozmaiceniem treningu. Muszę po prostu dużo pić, lecieć swoje i jakoś to będzie.

Niestety jednak jakoś to nie było.

Od samego początku było dziwnie. Przez pierwsze kilka kilometrów biegłem z innym zawodnikiem (który ostatecznie wygrał całą rywalizację) i nie czułem się za dobrze. Nie biegliśmy bardzo szybko, ale czułem, że dużo mnie to wszystko kosztuje. Odpuściłem więc jego plecy i próbowałem znaleźć swój rytm. Próby niestety nie zakończyły się sukcesem, bo biegło mi się cały czas fatalnie. Po 5 kilometrach czułem się tak, jak powinienem czuć się na 5 kilometrów do mety. Byłem wymęczony. Problem sprawiał nawet bieg po płaskim asfalcie w tempie 5-6 min/km.

fot. Rafał Milkowski

Pożar

Spora część biegu poprowadzona była wzgórzami wśród pól. Miało to i zalety (były przyjemniackie widoki), ale i wady (nie było żadnej osłony przed słońcem). Skrzętnie wypatrywałem leśnych fragmentów, bo schroniony w cieniu, czułem się minimalnie lepiej.

Gdzieś za 15. kilometrem uświadomiłem sobie, że tu nie będzie żadnego ścigania, tylko walka o dotarcie do mety w jednym kawałku 😀 I niestety nie było w tym krzty przesady. Kolejne kilometry upłynęły mi na dogorywaniu i biegu przeplatanym marszem. Było naprawdę ciężko. W trakcie biegu nagrałem kilka wiadomości głosowych do Hani i im bliżej byłem mety, tym coraz mniej składnie się wypowiadałem. W pewnym momencie Hania mi napisała, że w ogóle nie rozumie, co mówię i brzmię, jakbym był pijany. Przegrzało mnie porządnie.

fot. Maciej Kalitowski
fot. Rafał Milkowski

Metę przeciąłem z wynikiem 3:04:58 i jakimś cudem zająłem 8. miejsce. W sumie nie tak źle, jak na to, że w trakcie biegu miałem realne obawy, czy w ogóle dotrę. ŻADEN bieg do tej pory mnie tak nie wymęczył.

Pogorzelisko

Była to ciekawa lekcja, która po raz kolejny pokazała, że upalne biegi w lato to nie jest moja bajka (przypominam zeszłoroczny Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich). Po wszystkim rzuciłem okiem na pomiar tętna. Byłem ciekawy, czy będzie widać mocny spadek, kiedy zacząłem uskuteczniać marszobieg i miałem przerwy na robienie zdjęć oraz nagrywanie wiadomości. Ależ było moje zdziwienie, gdy okazało się, że pomimo tempa mocno rekreacyjno-spacerowego, moje parametry szybowały w kosmosie.

Biegi w Rogoźniku 2025

Dla porównania moje tętno z półmaratonu w Górach Stołowych, który był jednym z moich najlepszych startów w górach (zarówno według ITRA, RateMyTrail i moim skromnym zdaniem):

Supermaraton Gór Stołowych 2024

Wszystkie statystyki i parametry z biegu znajdują się na Stravie.

Jeszcze tu wrócę!

Pomimo niezadowolenia z występu, to miło było po raz kolejny zawitać na Biegach w Rogoźniku. Imprezie, która pod kątem organizacji i atmosfery zawsze stoi na bardzo wysokim poziomie, a całości dopełniają trudne, przełajowe trasy. Bez wątpienia zobaczymy się tu jeszcze!

Awatar Jakub Tesluk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *